Śladami bieszczadzkich cerkwi
Bieszczady 24-26.01.2009r.
I ponownie zaczynamy sezon.
Tym razem wyruszyliśmy w odległy zakątek Polski, witający nas mgłami i śniegiem.
Bieszczady, bo o nich mowa zaprosiły nas na zwiedzanie zimowa porą swoich perełek, czyli pozostałych i nie zniszczonych przez PGR-y, bojkowskich cerkwi.
Zwiedzanie zaczęliśmy od od pięknej, bojkowskiej cerkwi w Chmielu, zbudowanej na początku zeszłego wieku, obecnie (jak zresztą w większości) zagarniętych przez kościół katolicki, ale dzięki temu konserwowany na bieżąco i restaurowany.
Ciekawostką jest, iż cerkiew ta brała udział w filmie "Ogniem i mieczem", jako cerkiew spalona gdzieś na Kresach wschodnich Rzeczpospolitej.
Za cerkwią pozostała bardzo ciekawa stela z XVII/XVIII w.
Następnie, jakby po drodze zaliczyliśmy zabytkowy młyn w Dwerniku.
Po dojechaniu do parkingu na Przełęczy Wyżniańskiej, wyruszyliśmy na szlak i po 1,5 godzinnym bardzo intensywnym marszu dotarliśmy na Połoninę Wetlińską, zachodząc po drodze do schroniska PTTK "Chatka Puchatka".
Niestety, to co tam zastaliśmy nie będziemy wspominać najlepiej, co zresztą widać na fotce.
Zimno, brak czynnego zaplecza (przecież to środek zimy), zero możliwości kwaterunkowych.
Po zejściu z połonin, wracając do Krościenka / Ustrzyk Dolnych zajrzeliśmy do Zespołu Krajobrazowego Wsi Smolnik, z jej piękną zabytkową cerkwią, a następnie z marszu zaliczyliśmy cerkiew we wsi Czarna, Żłobek i Rabe.
W planach mieliśmy jeszcze kilka cerkwi przy samej granicy wschodniej, niestety śnieg utrudnił nam dojazd.
Po kolacji, z racji faktu, iż miejscowość w której spaliśmy leży dwa kilometry od granicy z Ukrainą, zdecydowaliśmy się na odwiedzenie sąsiadów i zrobienia u nich zapasów na drogę powrotną.
W drugim dniu na początek niespodzianka.
We wsi Dziwiniacz na prywatnym terenie stoją zachowane z początku lat pięćdziesiątych słupy graniczne pozostałe po pierwszym podziale Polski (po 1944 r), kiedy to granica przebiegała przez przemyskie i rejon Ustrzyk Dolnych.
Następnie mieliśmy przyjemność "bycia" w starej bojkowskiej chacie (chyży), oglądając jej wnętrze i wyposażenie.
W drodze powrotnej do bazy w Krościenku zwiedziliśmy zapomnianą, klasyczną cerkiew tamtego rejonu, a mianowicie cerkiew w Jureczkowej.
Cerkiew obecnie nieużytkowana i popadająca systematycznie w ruinę pozostaję jak na razie w stanie jak na zdjęciach, ale w każdej chwili może po prostu zawalić się, pozostając tylko wspomnieniem dla byłych uczestników odbywających się w niej nabożeństw.
W drodze powrotnej do domu zahaczyliśmy o pomnik przyrody w okolicy Leska, a mianowicie tzw. "Kamień leski", czyli piękną wychodnie piaskowca, pozostawioną z jednej strony w stanie nienaruszonym, a z drugiej częściowo już nie eksploatowaną.
Po krótkim zwiedzaniu Leska pojechaliśmy do miejscowości Zagórz, gdzie uwieczniliśmy na zdjęciach znajdującą się tam cerkiew prawosławną.
Jadąc dalej na południe w kierunku Komańczy odwiedziliśmy cerkiew w Czaszynie i Kulasznem.
Po dotarciu do Komańczy nie omieszkaliśmy zobaczyć przepięknej, wykonanej w stylu wschodni - łemkowskim cerkwi prawosławnej , spalonej i ponownie odbudowanej.
Obecnie są już na ukończeniu elementy zewnętrzne i zacznie się wyposażanie wnętrza, prawdopodobnie w oryginalne elementy wyposażenia z innych zabytkowych, a zrujnowanych i nieczynnych cerkwi.
Po krótkim postoju w ogólnych ciemnościach powracaliśmy do Bytomia zadowoleni z wrażeń i przeżyć tej, jakby nie patrzeć, odległej, acz ciekawej krainy.
tekst i foto: Darek W.
|